Polecamy

Patch do Fallout 76 pojawia się wcześnie na PC, naprawia problemy z...

World of Warcraft The Burning Crusade Classic - Alchemia

Recenzje

Pięć miesięcy w Legionie: Recenzja rozszerzenia World of Warcraft

Teraz pierwsza ekscytacja już minęła. Widzimy jak działa Legion i co tam można robić. Wszyscy wpadliśmy w jakąś rutynę tego czy tamtego. I mieliśmy całkiem sporo czasu na zrealizowanie wielu celów. Czas więc na recenzję - na pięć miesięcy ekspansji, wigilię 2017 roku.

Wprowadzenie - Pre-Launch Event

Wszystko w miesiącu przed-Legionowym było niesamowite. Nie mogliście być bardziej zmotywowani do wyruszenia na Broken Isles - nie, proszę pana. Wasze ukochane spokojne terytoria zostały zaatakowane, a każdy obywatel Azeroth - nawet ci, którzy ledwo potrafili utrzymać ostry kij lub rzucić parę zaklęć - mógł odeprzeć inwazje. Łowcy Demonów obudzili się ze swojego uwięzienia i nastąpiło ostateczne wprowadzenie klasy: historia, projekt scenariusza, wprowadzenie czarów, wszystko. Illidari niechętnie zostali przyjęci do Hordy i Sojuszu, ale oddali 700-720 ekwipunku, aby przygotować się do ataku na wyspy, a poszukiwacze przygód polubili ich za to (nawet jeśli lawina kalamburów Illidana w pseudonimach była przytłaczająca). Był też fajny quest z Khadgarem, w którym uczestniczyliśmy w przenoszeniu Dalaranu - przy okazji dowiedzieliśmy się o tym, gdzie obecnie znajduje się Ulduar i Karazhan, zobaczyliśmy króla Magni i dowiedzieliśmy się, że Azeroth jest Tytanem i jest ONA. Mimo to uważam to bardziej za wydarzenie edukacyjne. Prawdziwa kulminacja emocji i niebezpieczeństwa nastąpiła na froncie bitwy, gdy uczestniczyliśmy w pierwszym szturmie na wyspy.

Prowadzeni przez przywódców frakcji, myśleliśmy, że mała elitarna siła wypędzi demony z powrotem w kosmos, lol. Nadeszła katastrofa i tragicznie straciliśmy przywódców frakcji, a ocalałe głowy rasy były bardzo, bardzo mocno zaburzone psychicznie. Thrall nigdy nie doszedł do siebie. Jaina wściekła opuściła Dalaran i nigdzie jej nie widać. Genn i Sylvanas woleliby raczej poderżnąć sobie gardła niż walczyć z demonami...

Z wielkim żalem i wściekłością wkroczyliśmy do Legionu, gotowi zapędzić ich z powrotem do piekieł, z których przybyli. Czy mieliśmy na to szansę?

Leveling

To ciekawe, ale nie mieliśmy. Obecność Legionu w Broken Isles jest śmiesznie mała - o ile w ogóle jest. Tylko dwie strefy mają jakieś obozy Legionu warte wspomnienia. Jest potężna enklawa w Suramar - ale nie mają odwagi pokazać nosa poza swoim śmietnikiem. I parę obozów w Azsunie - dość skutecznie trzymanych na dystans przez Illidari. W Legionie nie walczymy z... Legionem.

Azsuna - to miejsce do przetrzymywania najeżdżających naga tidewave z Azshary. Oni po prostu polują na to samo co my, więc tam nasze interesy się zderzają. Gdyby tak nie było, pewnie w ogóle nie musielibyśmy z nimi walczyć - bo w pierwszej kolejności nie prowadziliby sił do Broken Isles. Nie było też czuć, że to wyścig o nagrodę. Blizzard po prostu wyładował zbiornik z rybami w ruinach Azsuna, a my musieliśmy wrzucić wszystko z powrotem do oceanu, bo inaczej nie dałoby się tego zrobić.

Val'sharah - ma swoją własną historię i jest zupełnie niepowiązana. Choć Xavius był początkowo sługą Legionu, dawno już o nich zapomniał. Ma własne plany, a choć niebezpieczny, to wciąż jest to problem lokalnych druidów. A przecież znaliśmy Yserę i już samo to sprawiło, że chcieliśmy udać się do Szmaragdowego Koszmaru. Dobrze zagrane!

Highmountain - ooh, pluszowe tea party! Wszyscy są tacy słodcy i mili, łącznie z przedszkolakiem Dar'grul. Jakieś lokalne konflikty między plemionami zostają zażegnane, pokonujemy łobuza, odbieramy mu zabawkowy pociąg, a na górze panuje pokój i przyjaźń.

Stormheim - nie ma prawie nic wspólnego z Legionem. Kontynuujemy konflikt Sylvanas/Genn... przez pierwsze 15 minut, a potem gubimy się już zupełnie w bardzo nudnym viking stuffie. Nemezis jest tutaj Helya. Jest to tylko retelling mitologii norweskiej, więc nie ma żadnego związku z agendą. Questing w Stormheim to chyba jedyna porażka w Legionie: nie śledziliśmy losów Sylvanas i Genna ani naszych frakcji, po prostu o nich zapomnieliśmy, aż w końcu spadł na nas cinematic. I z tego powodu cinematic nie był w ogóle poruszający. Uderzyli się nawzajem i rozbili lampę. Klimacik godny piątkowej bójki w barze na obrzeżach miasta.

Suramar - to opowieść buntownicza. Każdy lubi opowieści o buntownikach i walce ze złymi arystokratami. Ale po raz kolejny demony są tam tylko ozdobnikami - nie rdzeniem opowieści. Jeśli nie zapomnisz o demonach, to fabuła jest idealna. Knujesz, podkopujesz, obwieszasz ściany sloganami, śpisz na szmatach w melinie - żyjesz życiem buntownika. Precious!

Tak, znam główny plan. Potrzebujemy tych filarów stworzenia - w końcu musimy zapieczętować portal do światów legionowych. Upewniamy się, że nic nie uderzy nas w plecy, gdy skoncentrujemy nasze wysiłki na Gul'danie. Zaprzyjaźniamy się też z miejscowymi i pomagamy im - bo jesteśmy bohaterami i dobrymi ludźmi. Ale... jeśli przyszliście tutaj zmotywowani, by pomścić Variana i Vol'jina, to cóż, nie.

Trzeba jednak pamiętać, że Blizzard nie zawodzi w tworzeniu ciekawych historii. Zazwyczaj bardzo lubię questowanie poziomów i Legion nie jest tu wyjątkiem. Współczujesz mieszkańcom, chcesz im pomóc i z zainteresowaniem dowiadujesz się o tym, co się dzieje. Tylko - tracisz sens, dlaczego rozszerzenie nazywa się Legion.

Z technicznego punktu widzenia levelowanie w Legionie jest nierówne. Szczególnie przed tuningami klas, które pojawiły się w ciągu miesiąca - i kiedy levelowanie było już zrobione. Niektóre klasy szybowały przez strefy jak jastrzębie, zmiatając wszystko po drodze. Ale niektóre klasy były pełne krwi, łez i śmierci. Jeśli wojownik w mgnieniu oka czyścił partie questów i nie miał nawet zadrapania, mój mag umierał i umierał, i umierał, i umierał, zarabiając na cukrzycę dzięki wyczarowanym słodyczom, które zjadał po każdym mobie.

Poziomy przychodziły w idealnym tempie. Kończąc questowanie w czterech strefach, jesteś tam na 109 lub 110. Pojawiły się questy typu "fill-the-bar" z doskonałymi nagrodami w postaci doświadczenia po ich ukończeniu. Pojawiły się też misje order hall dla doświadczenia. Drugi alt mógł zrobić parę poziomów z samych misji follower.

Nagrody za questy były dobre. Tak jak powinno być, za ukończenie strefy otrzymujesz pełny recolor zbroi, a twój ilvl wzrasta o 25 poziomów.

Kolejnym ważnym wprowadzeniem w Legionie jest skalowanie. Skalowanie pozwalało nam na wybór strefy do questowania - lub nawet można było zacząć questować w jednej strefie, potem zrobić kolejną, a następnie wrócić, aby dokończyć questowanie w pierwszej. Nagrody też by się skalowały. Pomaga to nie tylko w ewentualnym questowaniu z przyjaciółmi na niższych lub wyższych poziomach, ale także sprawia, że wszystkie strefy są wypełnione graczami. Takie samo skalowanie dotyczy dungeonów, co zmniejszyło kolejki.

Komentarze (0)

Zostaw komentarz

Zobacz

Recenzja Tales of Vesperia: Definitive Edition -...

Jeśli jest jedna cecha, którą posiada gracz JRPG, to jest nią cierpliwość. Cierpliwość...

Film Warcraft: Recenzja

Postaram się wyrazić swoją opinię bez spoilerów, ponieważ w wielu krajach nie ma jeszcze daty...